Liam Wong pisze, że nigdy nie planował zostać fotografem, ta myśl zrodziła się w jego głowie dopiero, gdy przechadzając się pewnej nocy zauważył zakochaną parę wychodzącą z love hotelu do taksówki. Scena była niemalże filmowa, a Wong, już wtedy wielbiciel kina, zrozumiał, że dokładnie to chce uwieczniać na swoich fotografiach: życie po północy. Tak powstał (być może znany już wam) album TO:KYO:OO – inspirowana grami komputerowymi i anime z lat 80. dokumentacja Tokio po zmroku. W najnowszej publikacji After Dark Wong podejmuje podobny temat, znów snuje się po ciemnych uliczkach, ale nacisk kładzie na samotność. Samotność pożądaną, kojącą, ten dziwny spokój, który przynoszą nocne wędrówki i uczucie, jakbyśmy byli ostatnimi ludźmi na świecie, ale też samotność ciążącą nam na sercu. Po raz kolejny możemy się spodziewać charakterystycznych dla Wonga kadrów neonów, rozbłysków światła, małych barów i taksówkarzy.
Album podzielono na części lub – jak nazywa je Evie Tarr we wstępie – fazy miejskiej samotności: society, togetherness, solitude i emptiness. Choć w pewnym momencie przeglądania albumu udziela nam się przygnębiający nastrój, Wong przypomina, że nawet po najciemniejszych nocach przychodzi brzask.