Wyobraźmy sobie superszybki pociąg na trasie Tokio-Morioka (czyli prefektura Iwate, na północnym krańcu wyspy Honsiu), w którym zamknięci są sami płatni zabójcy, najlepsi profesjonaliści w całej Japonii. Przystanków na trasie jest mało, trudno więc wsiąść albo wysiąść. Brzmi ekscytująco? Zdecydowanie.
Taki pomysł na powieść miał też Kōtarō Isaka, pochodzący z Sendai poczytny pisarz powieści i opowiadań z lekko sensacyjnym duchem. Jego Bullet Train nie jest jednak czystym thrillerem, czy jatką, w której trup ściele się gęsto, a akcja pędzi niczym rozpędzony shinkansen. Powieść dużo więcej ma bowiem z komedii pomyłek, japońskich skeczy manzai czy czarnego humoru a la Tarantino.
We wspomnianym pociągu spotykają się bowiem emerytowany morderca Kimura, który przeżywa własną rodzinną tragedię, nastoletni przywódca młodocianego gangu zwany Księciem (który mógłby sobie podać rękę z najbardziej psychopatycznymi bohaterami Wyznań Kanae Minato), duet o pseudonimach Lemon i Tangerine, którzy mają za zadanie dowieść do Morioki syna lokalnego bossa i jego walizkę, oraz najbardziej pechowy płatny zabójca w całej Japonii, poczciwy Nanao, którego łączniczka, Maria, przez telefon każe mu brać wspomnianą walizkę i zwiewać. To z ich punktów widzenia poznajemy kolejne zwroty akcji…
Bullet Train bardzo mocno oparta jest na dialogach, ale funduje też kilka niezłych zaskoczeń i pomysłowych rozwiązań. Historia spodobała się Hollywood na tyle, że już powstał film na podstawie powieści. Książka jest także dostępna w języku angielskim.