Lao She, czyli Shu Qingchun, urodził się 3 lutego 1899 roku i wyrósł w ubogiej mandżurskiej rodzinie. Tworzył w burzliwych czasach przełomów historycznych i społecznych początku XX wieku, gdy Chiny przeżywały głębokie przemiany.
Jego opowiadania, zebrane w tomie Człowiek, który nigdy nie skłamał, ukazują go jako przenikliwego i empatycznego obserwatora codziennego życia. Zbiór otwiera opowiadanie “Sąsiedzi”, przywodzące na myśl humor znany z kultowego filmu “Sami swoi”. Lekkie tony tego utworu nadają humorystyczny klimat całemu zbiorowi, lecz im dalej wchodzimy w kolejne historie, tym bardziej zauważamy przeplatanie się humoru z refleksją nad życiem i ludzką naturą. Szczególnie urzekło mnie opowiadanie “Królik”, które przypomina mi w swojej delikatności i wyczuciu emocji mój ukochany film “Żegnaj moja konkubino”. Opisy opery pekińskiej w tym opowiadaniu to coś co kocham.
Najbardziej przejmujące były dla mnie jednak opowiadania “Sierp księżyca” i “Sen”, w których Lao She wyraźnie pokazuje swoje zrozumienie dla losu ubogich kobiet, często zmuszonych do pracy jako pracownice seksualne. Inspiracją dla niego była matka, która samotnie utrzymywała rodzinę, co nadało jego pisarstwu głębi i autentyczności w ukazywaniu losów ludzi, których życie naznaczyło ubóstwo.
Choć Człowiek, który nigdy nie skłamał rozpoczyna się w lekkim tonie, każda kolejna historia niesie ze sobą coraz poważniejsze rozważania nad ludzkimi wyborami, moralnością i codziennymi zmaganiami. Szczególnie polecam ostatnie opowiadania – to one najpełniej ukazują Lao She jako mistrza opisu ludzkiej duszy.