Mieszanka Parasite Bonga Joon-ho, prozy Taeko Kōno i czegoś chyba magicznego, bo po prostu nie mogłam się od tych tekstów oderwać. To teksty, które manipulują nas, tak jak jedni bohaterzy manipulują drugich – jednym z moich faworytów jest opowiadanie Nightmare.
Czy bohaterce faktycznie coś się stało? Może się jej to przyśniło? Kto ma rację – ona czy jej rodzice, którzy, widząc rano swoją córkę w pokrwawionej piżamie i z ręcznikiem w ustach, mówią jej, że to był tylko zły sen i przecież nic się nie stało? A może to omdlewająco słodki zapach kwiatów gruszy, który przenika tekst, miesza jej i przy okazji także nam zmysły?
Przemoc i to, do czego zdolni są bohaterowie, narasta z każdym kolejnym tekstem, aż książka Seong-nan Ha zaczyna wręcz żyć własnym życiem, jej słowa (fan-tas-tycz-ne tłumaczenie Janet Hong) wwiercają się nam w głowy, sprawiają, że przestajemy wierzyć w to, co widzimy przed sobą, gdy spojrzymy na świat nad kartkami książki.
To jest to, czego szukam w literaturze. Tekstów, które wywracają świat do góry nogami, które zostawiają nas z bliznami, a przy okazji otaczają nas na kilka godzin niewyobrażalnym pięknem języka. W wolnej jeszcze do tych opowiadań wrócę.