To jeden z najpiękniejszych albumów, jakie kiedykolwiek miałam w rękach. Kropka. Bo i papier jest cudowny, i czcionka, i zdjęcia… ale moje serce skradły przede wszystkim długie historie opisanych rzemieślników. Cała książka została podzielona na rejony, a te na wywodzące się z nich konkretne tradycyjne wyroby. Mamy więc miasto Miyakonojo w prefekturze Miyazaki, słynące na cały kraj z produkcji tradycyjnych łuków, rodzinę Kojima, która od pokoleń produkuje lampiony z papieru w Kioto czy miasteczko Joboji w prefekturze Iwate na północy kraju, które próbuje ocalić tradycję produkcji naczyń z laki.
Opowieści o konkretnych wyrobach i rodzinach, które kontynuują tradycje rzemieślnicze, często od kilkunastu czy kilkudziesięciu pokoleń, przeplatane są esejami o japońskiej historii i znaczeniach konkretnych przedmiotów w kulturze. To niezła cegła, której raczej nie włożymy do plecaka, ale aż prosi się o wypisanie konkretnych warsztatów i odwiedzenie choćby jednego z nich podczas podróży po Japonii. Nie ma nic cudowniejszego niż przywiezienie z podróży pamiątki, która ma za sobą kilkusetletnią historię.