Oj, potrzebowaliśmy takiej książki o Indiach! Książki wyważonej – ani nie egzotyzującej tego kraju, ani nie przedstawiającej jej jedynie w mrocznych barwach. Indie. Kraj miliarda marzeń tłumaczy najważniejsze kwestie społeczne i kulturowe, a robi to nie dość, że w przystępny sposób, to jeszcze całość opatrzona jest i rozbudowaną bibliografią i przypisami (a podkreślam to, bo bynajmniej nie jest to w książkach non-fiction standardem…)
Trudno mi znaleźć fragment książki, który najbardziej mi się podobał – ale gdybym musiała wybrać, byłby to rozdział o systemie kastowym, napisany nie pod kątem teorii czy mitologii, lecz z perspektywy tych, których ten system najbardziej krzywdzi: dalitów i dalitek. Rokicka przytacza cytaty z książek, o których jest teraz głośno w Indiach – zarówno książek non-fiction, jak i literatury pięknej, zazwyczaj oddając głos pisarzom i pisarkom z marginalizowanych społeczności, a nie wychwalanym i słynnym pisarzom sprzed dziesięcio- czy stuleci.
W prawie każdym rozdziale (poświęconym konkretnej tematyce), odwołuje się i do sytuacji polityczno-społecznej i do dzieł kultury. Świetnie rozprawia się z tytułami, które my często w Europie uznajemy za “reprezentatywnie” indyjskie, jak np z filmem Slumdog. Milioner z ulicy, o którym pisze, że “został stworzony na rynki amerykański i europejski, a nie dla Indusów, którzy zarzucali mu, że prezentuje widowni zestawienie najgorszych stereotypów o ich kraju w atrakcyjnej hollywoodzkiej estetyce”. Co dla mnie istotne – autorka nie tylko krytykuje wszelkie stereotypy, ale też oferuje alternatywy: tytuły książek, wierszy, filmów, którym daleko od egzotyzacji i stereotypizacji i do których warto sięgnąć, jeśli jakkolwiek interesujemy się Indiami (albo chcielibyśmy/chciałybyśmy skonfrontować się ze swoimi wyobrażeniami na temat tego kraju).
Indiom daleko od skrajnych obrazów, do których jesteśmy przyzwyczajeni: albo ostoi duchowości, tradycyjnej sztuki, medycyny, jogi i tak dalej albo wręcz odwrotnie – jako skupisko wszystkiego, co najgorsze, skrajnej biedy, przemocy wobec kobiet i tak dalej. Autorce udaje się pokazać jednak, że prawda nie jest taka prosta, ale też że niekoniecznie leży gdzieś pośrodku; pisze o Indiach z wielu perspektyw – zarówno bolączek i traum tego kraju, ale także jego sukcesów). Przeczytacie tutaj o sytuacji o sytuacji osób LGBTQ+ (w tym sporo o osobach transpłciowych), o sytuacji kobiet (i przemocy wobec nich), o historii kolonializmu czy popularności “religii Wschodu”.
Czekamy na więcej tekstów Weroniki Rokickiej – bez względu na to, czy w formie książki czy artykułów prasowych. A w międzyczasie polecamy z całego serca lekturę Indii. Kraju miliarda marzeń.