Dawno się tak nie uśmiałam przy komiksie. I tak, był to śmiech przez łzy. Główną bohaterką jest Little Miss P (po jap: Seiri-chan), czyli Panna Miesiączka, która zaskakuje bohaterki swoim przybyciem (oczywiście) w najmniej odpowiednich momentach.
Bohaterki to dziewczyny i kobiety w różnym wieku i w różnej sytuacji życiowej. Z jednej strony Little Miss P jest brutalna, bo wprasza się niechciana, powoduje ból i bolesne skurcze (tutaj zwizualizowane przez jej ogromną pięść), ale z drugiej strony – pociesza je, siedzi z nimi w domu i w pracy, potrafi też nawrzucać (czasem fizycznie) mężczyznom, którzy wyśmiewają swoje koleżanki czy partnerki, że to przecież “nic takiego”.
Najbardziej rozśmieszył mnie chyba rozdział, w którym mąż wraca z pracy do domu i narzeka, że na obiad znowu to samo… a Little Miss P postanawia dać mu okresu, żeby zrozumiał, z jakim bólem i zmęczeniem się to wiąże. Świetny był też fragment osadzony w przeszłości, kiedy to kobiety nocowały często w osobnym budynku, bo uważano je za “nieczyste”. Dwie główne bohaterki i dwie Seiri-chan próbują przetrwać ten czas, ogrzewając się wspólnie pod kocem i fantazjując o świecie, w którym można by było przebywać w tym samym pomieszczeniu, co pozostali członkowie rodziny albo jakoś uśmierzyć swój ból.
Jest śmiesznie, jest gorzko, a przy okazji destygmatyzująco. Nie jest to manga idealna i można by się pewnie przyczepić do niektórych rzeczy (jak obecność karykaturalnej postaci Pana Libido, który oczywiście odwiedza tylko mężczyzn…). Ale jeśli macie ochotę poczytać zabawno-mroczne opowiadanka z wredną (choć czasami zadziwiająco kochaną) Panną Miesiączką w roli głównej i nie spodziewacie się super ambitnych tekstów o menstruacji, to czeka Was kilka godzin dobrej zabawy.
PS wersji równie absurdalnej – ale już bardziej na serio, koniecznie przeczytajcie tytułowe opowiadanie w Układ(a)nych Aoko Matsudy, w którym znajdziecie cudowny fragment o miesiączce!