Powieść o lesbijskiej miłości i dorastaniu w San Francisco w latach 50.? Właśnie tego potrzebowałam na te jesienne wieczory.
Ostatniej nocy w klubie Telegraph śledzi losy mieszkającej w Chinatown Lily Hu, która próbuje radzić sobie z oczekiwaniami rodziny, jednocześnie odkrywając swoją orientację seksualną. Oczekiwania jej bliskich stoją nie tylko w sprzeczności z tym, jak swoją przyszłość widzi Lily, ale też z realiami nowego życia w Stanach Zjednoczonych.
Nie jest to cukierkowa opowieść, choć kategoryzowana jest często jako książka young adult. Są tu osobiste dramaty – samej Lily i jej rodziców, którym grozi deportacja – i duża historia w tle. Poczujecie tu klimat lesbijskich barów w czasach, kiedy bycie otwarcie osobą nieheteronormatywną wiązało się ze sporym niebezpieczeństwem – a mówimy przecież o mieście, które dziś kojarzone jest z ogromną tolerancją.
Bierzcie z tej książki, czego w tym momencie potrzebujecie: mniej znanych historycznych wątków, opowieści o przyjaźni, która przeradza się w miłość, klimatu Chinatown z lat 50. w queerowym wydaniu czy po prostu bardzo dobrze skrojonej narracji. Dla mnie to w dużej mierze książka o tym, jak ważna jest reprezentacja – w końcu Lily nie widziała wokół siebie ani lesbijek, ani tym bardziej kobiet chińskiego pochodzenia w jednopłciowych związkach. I o tym, że czasami to, co nas najbardziej uszczęśliwia, jest tuż obok, nawet jeśli nie chcemy tego widzieć.
Książka jest dostępna także w języku angielskim.