Kto z nas nie lubi czasem sięgnąć po dobrze napisany kryminał? Mało jaki gatunek potrafi tak wciągnąć, gdy przed nami kilka godzin jazdy pociągiem czy samolotem. Przewracamy kartki, kilometry lecą, intryga się zagęszcza – nim dojedziemy do celu, musimy poznać przestępcę.
W takich właśnie okolicznościach, na trasie Warszawa-Wrocław, czytałam Salvation of a Saint Keigo Higashino. I przeczytałam, a właściwie połknęłam (choć w wypadku tej akurat książki, nie jest to może najszczęśliwszy termin) ją w całości, co rzadko mi się zdarza, bo jak na tajfunowe standardy czytam dosyć wolno.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: majętne i dość młode małżeństwo (z problemami, co wiemy już od pierwszych stron, ale kto ich nie ma?) zaprasza przyjaciół na kolację. Świetnie się bawią, kilka dni później żona wyjeżdża do rodziny na północ Japonii, a w czasie jej nieobecności mąż ginie otruty. Na miejscu nietypowe są tylko filiżanki po kawie. Czy to sprytnie ukartowane morderstwo, zabójstwo w afekcie, samobójstwo?
Śledczy mają twardy orzech do zgryzienia, a my razem z nimi. Gdy wzywają z Sapporo żonę, Ayane, jesteśmy pewni, że to ona jest głównym podejrzanym. Ale jak jej się to udało? Jaki miała motyw? Z każdą rozmową, każdym kolejnym przesłuchaniem poznajemy coraz więcej zaskakujących faktów. Okazuje się, ze większość bohaterów ma swoje drugie oblicze.
Poszlaki i dowody, instynkt i sympatie zaczynają się mieszać i utrudniać śledztwo, więc tak jak w Devotion of Suspect X policja zwróci się o pomoc do profesora fizyki Manabu Yukawy. Ale nawet ten Sherlock Holmes japońskiej nauki będzie miał nie lada kłopot, by dowieść jak udało się popełnić tak misternie zaplanowaną zbrodnię.
Na razie nie ma opinii o produkcie.