Slow Boat zaczyna się trochę jak Nipponia Nippon: zgorzkniały narrator, który bynajmniej nie zaskarbia przychylności czytelnika swoimi opiniami o kobietach, stoi przed klatką z ptakami i pragnie wypuścić je na wolność. Ale fiksacją głównego bohatera jest tutaj Tokio, z którego nie może się wydostać. Przytacza trzy historie rozgrywające się na przestrzeni kilkudziesięciu lat (zaczynamy od 5 klasy podstawówki), w których był bliski ucieczki z miasta, ale absurdalne okoliczności pokrzyżowały jego plany. Każdej jego opowieści towarzyszy inna wybranka serca.
Hideo Furukawę często porównuje się do Harukiego Murakamiego (już sam koncept nowelki jest remixem jego opowiadania “A Slow Boat to China”) czy Gabriela Garcii Márqueza, choć na ich tle zdecydowanie wyróżnia się swoimi eksperymentami z tematyką i stylem. Slow Boat to liryczna, choć czasami ordynarna, nowelka o duszącym braku możliwości wydostania się z miejsca zamieszkania, ale też uporze w nawigowaniu swoim przeznaczeniem, gdy jedyną drogą ucieczki są sny.