Jest coś w tekstach Niny Mingyi Powles, co mnie uspokaja. Tak było z Tiny Moons, jej esejach z chińskim jedzeniem w roli głównej, tak jest też w przypadku Small Bodies of Water. Tym razem motywem przewodnim jest woda: i w sensie dosłownym, bo Powles pisze dużo o pływaniu, zwłaszcza w naturze, i bardziej metaforycznym. Dużo jest tu poszukiwania swojej tożsamości, podróży, próby połączenia dwóch różnych kultur, z których pochodzą jej rodzice.
Autorka szuka różnych łączników między sobą, a swoimi bliskimi. Często jest to natura: jak na przykład drzewa kōwhai, które rosną w Nowej Zelandii, jedzone latem w Chinach pomelo zwane yòuzi albo wulkan Kinabalu na wyspie Borneo. Często jest to sztuka: Powles pisze o Half a Lifelong Romance Eileen Chang, o nauce chińskiego, o maoryskiej poezji. No i jest w tym płynnym przechodzeniu z tematu na temat, w łączeniu pozornie niepasujących do siebie wątków coś, co mnie urzeka.
Do czytania powoli, z przerwami na wyszukiwanie online miejsc, wierszy, nazwisk, z których autorka tka opowieść o sobie. Idealna lektura na dni, kiedy czujemy się przytłoczeni otaczającą nas rzeczywistością.