Laos to najmocniej zbombardowane (per capita) państwo na świecie. Między 1964 a 1973 rokiem amerykańskie bombowce zrzuciły na terytorium Laosu dwa miliony ton bomb (prawie tonę w przeliczeniu na mieszkańca). To tak jakby co 8 minut, każdego dnia, bez ustanku i tak przez dziewięć lat spadał na ten kraj pełen samolot bomb.
Około jedna trzecia z tych bomb nigdy nie wybuchła – w laotańskich lasach, na polach, pod domami, w rowach, pod ulicami – leżą nadal miliony niewybuchów. Mimo skali tego okrucieństwa, mało kto o tym słyszał. Nie bez powodu mówi się o prawie dekadzie bombardowania Laosu jako o “sekretnej wojnie”. CIA w tajemnicy nawet przed amerykańskim kongresem wspierało frakcję monarchistyczną i za cel postawiło sobie niedopuszczenie do władzy w nowo niepodległym Laosie komunistów – oraz zniszczenie tras komunikacyjnych wiodących przez Laos i Kambodżę i łączących Wietnam Północny z Wietnamem Południowym. Niestety głównymi ofiarami w Laosie byli i są cywile.
Leah Zani na podstawie przeprowadzonych przez siebie przez lata badań antropologicznych w Laosie utkała fikcyjną narrację, w której naświetla losy swoich bohaterów. Fikcyjną nie dlatego, że jest niezgodna z prawdą, lecz tylko tak – osadzając tę książkę w świecie pozadziennikarskim i pozanaukowym – Zani mogła opisać to, z czym mierzą się mieszkańcy Laosu, nie ryzykując niczyjego bezpieczeństwa.
Na przestrzeniach tej niby-powieści, poznajemy między innymi Chanthę, córkę uchodźców, która próbuje znaleźć dla siebie miejsce w rozwijającym się kraju, Channaronga, sapera tajskiego pochodzenia oraz Bounmiego, młodego mężczyznę, który rozbrajania bomb nauczył się od swojego ojca, ale dla którego nie ma miejsca w mocno sformalizowanym i ubiurokratycznionym procesie rozbrajania niewybuchów.
Strike Patterns bardzo dobrze wprowadzają w tak mało znany temat i zachęcają do dalszych poszukiwań. Zani nie opowiada w swojej książce w szczegółach o samej “tajnej wojnie” – skupia się raczej na tym, co tu i teraz i za pomocą literatury próbuje zagłębić siebie i nas w różne odcienie szarości rzeczywistości w Laosie. Co istotne – nie pozostaje bezkrytyczna wobec działań różnych organizacji humanitarnych i wielokrotnie podkreśla, że rząd amerykański powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności za okrucieństwa, których dokonał (i które nadal są dokonywane przez amerykańskie niewybuchy) w Laosie.
Mnie książka zostawiła z całą masą przemyśleń – o tym, jak ogromny wpływ na sytuację geopolityczną ma amerykański imperializm, jak niewiele tak naprawdę o tym wiemy i jak łatwo jest nam zredukować nieznaną nam kulturę do kilku stereotypów, bez głębszego zastanowienia się nad tym, dlaczego sytuacja w danym kraju wygląda tak, a nie inaczej. Wolałabym pewnie, żeby była to książka stricte non-fiction – rozumiem jednak decyzję autorki, dla której priorytetem było przede wszystkim chronienie swoich bohaterów i bohaterek, nawet jeśli oznacza to zaliczenie książki do kategorii “fikcji”.