Kōbō Abe, autor Kobiety z wydm – jednej z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce japońskich powieści – ma swój indywidualny, hipnotyzujący styl i wizje świata, które trudno pomylić z dziełem jakiegokolwiek innego pisarza. Nie inaczej jest w przypadku The Ark Sakura.
The Ark Sakura to opowieść o mężczyźnie o przezwisku Kret, który mieszka w Arce – sieci podziemnych labiryntów i korytarzy, które, w jego mniemaniu, będą jedynym schronieniem dla ludzkości w obliczu zbliżającego się kataklizmu (ekologicznego? A może nuklearnego?). Największym zmartwieniem Kreta zdaje się być znalezienie odpowiednich towarzyszy, którzy razem z nim schronią się w Arce. Ma nawet przygotowane specjalne bilety wstępu – pech jednak, że na czarnym rynku, na który wybrał się na zakupy i rekonesans, jego uwagę przykuwa jedynie sceptyczny na wizję końca świata sprzedawca szpargałów i insektów oraz dwójka młodych ludzi, którzy świadczą dla handlarza usługę sakury – podstawionych klientów, którzy mają za zadanie przyciągnąć innych kupujących.
Kret wchodzi w posiadanie małego stadka insektów z gatunku eupcaccia, czyli tokeimushi – żuków zegarowych; przedziwnych robaczków bez odnóży, które żerują na własnych odchodach i obracają swoje korpusiki w stronę słońca jak małe słoneczne zegarki…
To wszystko wydarza się raptem na pierwszych stronach powieści. A dalej jest już tylko dziwniej i dziwniej, w najlepszym znaczeniu tego słowa.