Długo czekałem na tego rodzaju literaturę z Tybetu. Już sam autor wyróżnia się na tle współczesnych tybetańskich pisarzy, pisząc w swym ojczystym języku. Jest to nie lada wyczyn, zważywszy że dorastał w miejscu, gdzie tybetańska kultura przez stulecia „zlewała się” z mongolską, a następnie została silnie „rozcieńczona” przez wpływy chińskiego okupanta.
Co więcej, zbiór opowiadań The Handsome Monk nie jest kolejnym peanem, w którym Tybet przedstawiany jest jako ostoja duchowości, a jego mieszkańcy w swej świętości niemal unoszą się nad ziemią. Döndrup ukazuje nam prawdziwe oblicze dzisiejszego Tybetu zamieszkiwanego przez zwykłych obywateli, którym nic co ludzkie nie jest obce.
Chociaż w wielu opowiadaniach pojawiają się buddyjscy lamowie jeżdżąc mercedesami, czy mnisi uzależnieni od alkoholu, to celem autora nie jest szokowanie czytelnika, ani obnażanie panującego w klasztorach zepsucia. Członków duchowieństwa traktuje jak zwykłych obywateli, którzy starają się żyć „po bożemu”, lecz wielokrotnie zbaczają z wytyczonej przez Buddę drogi, z powodu własnych słabości, pożądania lub zwyczajnie dążąc do szczęścia − niekoniecznie zgodnego z religijnym wyobrażeniem.
Świat zamieszkiwany przez bohaterów The Handsome Monk wydaje się rozpadać na ich oczach. Środowisko naturalne ulega dewastacji, relacje rodzinne spłyceniu, uświęcone wartości skalaniu, tradycje zapomnieniu, a ojczysty język wypieraniu przez mandaryńskiego najeźdźcę. Negatywne skutki postępu cywilizacyjnego, niczym drapieżny gatunek zawleczony na dziewiczą wyspę, mają wyjątkowo destrukcyjny wpływ na żyjących w zgodzie z naturą nomadów, którzy nie zdążyli się do nich „przystosować”.
Co najważniejsze, Döndrup wszystkie te treści przekazuje jakby mimochodem. Nie wygłasza morałów, nie podkreśla niesprawiedliwości, nie epatuje okrucieństwem. Jego opowiadania (często zaledwie kilkustronicowe) pełne są czarnego humoru i błyskotliwych dialogów, dzięki czemu zaskarbił sobie miano czołowego satyryka współczesnego Tybetu.
Autor, podobnie jak bohater wielu jego historii mityczny Pan Śmierci, nie wydaje surowych sądów, a wręcz przeciwnie, wykazuje się wyrozumiałością i pobłażaniem. Dobrze wie, że za idealnym obliczem przystojnego mnicha kryje się przerażony człowiek, który nie potrafi odnaleźć się ani w życiu świeckim, ani jako duchowny.
Na razie nie ma opinii o produkcie.