Czy poezja dysydencka może być zbyt dosłowna, zbyt bezpośrednia, zbyt prosta? Druga pozycja podpisana pseudonimem Bandi, jaką wydano na Zachodzie jest różna w gatunku i kształcie od zbioru Oskarżenie. Forma poetycka może wydawać się subtelniejsza i wysublimowana. Wiersze Bandiego przemawiają jednak do czytelnika wprost i bez ozdobników, wydają się bardziej otwarte od opowiadań, które skrywały się za misterną konstrukcją narracyjną. Tomik podzielony jest na pięć części, każda z nich eksploruje inną sferę emocjonalną i duchową. Część utworów odnosi się bez ogródek do polityki i te pozycje nieco mnie zmęczyły; nad innymi, choć pozornie wolnymi od partyjnych odniesień, unosi się fatalistyczny duch i poczucie najbardziej mrocznej beznadziei i samotności. Jest ono o wiele bardziej rozdzierające, zwłaszcza w poezji miłosnej, niż katalog nawet najbardziej obrazowych krzywd i cierpień doznanych od opresyjnego systemu. Pozwalają one poznać też pisarza od innej, mniej zaangażowanej, ale bardziej intymnej strony.
Tomik zawiera pięćdziesiąt krótkich utworów. Treść poprzedza wstęp tłumacza, Heinza Insu Fenkla, a zamyka posłowie działacza społecznego Do Hee-yuna. Pierwsze naświetla kontekst językowy i literacki, drugie wyjaśnia kontekst społeczny i polityczny. Na samym końcu wydawca zamieścił obszerne przypisy rzeczowe.
Na razie nie ma opinii o produkcie.