W każdej, nawet najzabawniejszej historii kryje się ziarenko smutku. Można oczywiście je ignorować; wtedy zmieni się w zalążek rozpaczy. A można się z nim skonfrontować, tak jak robi to jeden z najlepszych tajskich pisarzy, Prabda Yoon, w swoim zbiorku The Sad Part Was.
W jego opowiadaniach punkt wyjścia jest zwykle humorystyczny, a nawet absurdalny: a to w czasie burzy na dach czyjegoś domu spadnie kawałek urwanego neonu; a to mała dziewczynka śledzi, czy nauczycielka nie zjadła zarekwirowanej jej czekolady; a to facet po przebudzeniu stwierdza, że zgubił kolejny guzik od piżamy. W toku rozwoju narracji jednak coraz więcej melancholii przepływa między wierszami, pozostawiając po sobie słodko-gorzki posmak, ale jednocześnie wywołując katharsis. Tak jak bohaterowie opowiadania The Crying Parties jedząc papryczki chilli wyciskają z siebie głęboko ukrytą żałobę po zmarłej przyjaciółce, tak autor z najbardziej banalnych i prozaicznych sytuacji wyciska drugie, głębsze dno.
Jednocześnie Yoon nie obawia się bawić formą, zaskakując czytelnika na każdym kroku, nawet tak niepozornym zabiegiem, jak wzięcie części tekstu w nawias. Mnie osobiście najbardziej poruszyła lektura właśnie The Crying Parties (skąd wzięty został tytuł całego zbioru) i ostatniego opowiadania Found. Podoba mi się odnajdywanie w niepozornych wydarzeniach czegoś głębszego, a Prabda Yoon jest niewątpliwie w tym mistrzem.