To jedna ze smutniejszych i trudniejszych książek, które przeczytałam w tym roku. Ale także jedna z najpiękniejszych – zdecydowanie za mało jest książek o zdrowiu psychicznym, tym bardziej takich, w których osoba chora przedstawiana jest jako człowiek z krwi i kości, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami, a nie tylko jako wydmuszka z naklejką “nienormalny”.
Danielle Lim opisuje w The Sound of SCH historię swojej rodziny, na którą spadło widmo choroby psychicznej jej wujka. Widmo, bo nie mieli prawie w ogóle wsparcia państwa, bliscy i sąsiedzi się od nich odwrócili, a mama autorki musiała zrezygnować niemalże ze wszystkiego, żeby opiekować się swoim cierpiącym na schizofrenię bratem.
To piękna literacko książka, ale to przede wszystkim historia codziennej walki w świecie, który stygmatyzuje chorych i ich rodzinę i skazuje na samotność. Danielle Lim pisze szczerze o tym, jak wiele Singapur ma jeszcze w tej kwestii do zrobienia. Ale opisywanie problemów i trudności to tylko jedna z warstw książki – dużo jest w niej też czułości, miłości, akceptacji.
Mam nadzieje, że to właśnie ta miłość (oprószona smutkiem) zostanie także z Wami po lekturze i skłoni do przemyśleń na temat tego, jak traktujemy osoby cierpiące na choroby psychiczne także u nas, w Polsce.
Na razie nie ma opinii o produkcie.