Jak bardzo jeden wiersz może wpłynąć na czyjeś życie? W przypadku Liao Yiwu bardzo. Gdyby nie ten jeden wiersz, prawdopodobnie uniknąłby wielu cierpień, ale też nie stałby się tym, kim jest obecnie – najsłynniejszym korespondentem z wojny, jaką zwykli ludzie od dziesięcioleci prowadzą z Komunistyczną Partią Chin.
Trzydziestoletni Liao wiódł raczej beztroskie życie do momentu, w którym dowiedział się o wydarzeniu znanym obecnie jako Masakra na Placu Tian’anmen (1989). Nigdy nie uważał się za osobę zaangażowaną politycznie, jednak nie mogąc znieść ogromu okrucieństwa i niesprawiedliwości, zdecydował się napisać poemat zatytułowany Masakra, w którym wyraża swój żal, sprzeciw i solidarność z protestującymi. Za tak odważne posunięcie, chiński wymiar „sprawiedliwości” nagrodziły go czterema latami więzienia.
Za jeden wiersz to relacja z pobytu z miejsca, które spokojnie zasługuje na miano jednego z niższych kręgów piekielnych – choć autor żartuje, że i tak miał szczęście, bo trafił do jednego z „łagodniejszych” zakładów karnych, jakimi dysponuje komunistyczna władza. Celowo unikam słowa reportaż, gdyż często kojarzy się ono z bezosobową, „suchą” narracją, a tej pozycji znacznie bliżej do literatury pięknej niż dokumentującego zapisu zdarzeń. Poetycki język jakim posługuje się Liao Yiwu, na zasadzie kontrastu, uwypukla ogrom zła jakiego doświadczał on sam, a także jego współtowarzysze (nierzadko właśnie z ich rąk). Ten wnikliwy obserwator, nie szczędząc szczegółów, przedstawia świat, w którym ludzka godność zostaje wystawiona na próbę przez (nie)ludzką podłość, zadającą rany dużo głębsze, od tych zadawanych ciału.
Czy Liao Yiwu żałował, że napisał wiersz, który aż tak zaważył na jego losie? Przypuszczam, że wielokrotnie tak. Najważniejsze jest jednak to, że mimo doznanych krzywd nie dał się „uciszyć” i wciąż kontynuuje walkę, wszczętą przez młodych ludzi na Placu Niebiańskiego Spokoju – walkę o wolność myśli, uczuć i słów.
Na razie nie ma opinii o produkcie.