Kiedy kolejni koledzy i koleżanki Jaia zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, ten – jako największy w swoim basti fan serialów kryminalnych – postanawia z pomocą Faiza i Pari przeprowadzić śledztwo na własną rękę. Ale to, co początkowo było raczej formą zabawy dla znudzonych dzieci, przeradza się z czasem w mroczną opowieść, w której dorośli wokół załamują ręce, a policja i urzędnicy są całkowicie zobojętniali na los rodzin z dzielnic, która dla nich jest tylko kolejnym slumsem.
Deepa Anappara osadziła historię Djinn Patrol on the Purple Line w mieście bez nazwy, ale mogła ona się wydarzyć w każdej z indyjskiej metropolii. Choć opowieść, którą snuje na kartach swojej książki jest fikcją, widać, że Anappara ma spore doświadczenie dziennikarskie – w posłowiu tłumaczy, skąd jej zainteresowanie problemem znikających dzieci. Co istotne – nie romantyzuje biedy, ale też nie traktuje swoich bohaterów z pogardą.
I choć początkowo książka wydaje się nam naiwną opowiastką z perspektywy dziecka, z każda kolejną stroną bezsilność i Jaia i wszystkich jego bliskich zaczyna być coraz bardziej odczuwalna. Ale to przede wszystkim bardzo dobre skrojona historia, która przeniesie nas na kilka godzin do jednej z indyjskich dzielnic, ze wszystkimi jego zapachami, dźwiękami, problemami i radościami.