Izumi Kasai wiedzie spokojne, całkiem dobre życie. Pracuje w agencji artystycznej, niedawno wziął ślub, spodziewa się dziecka. Matka Izumiego to piękna i zawsze stylowa nauczycielka gry na fortepianie. Trudno jest określić czy Izumi i Yuriko są w dobrych stosunkach. Przeszłość zdaje się kłaść cieniem na ich relacji, do której poznawania autor stopniowo nas zaprasza. Gdy pewnego dnia Izumi odnajduje matkę, błąkającą się po parku, w ich życie niepostrzeżenie wkrada się demencja. Już nie tylko przeszłe problemy, ale też coraz szybciej uciekająca pamięć Yuriko, stają na przeszkodzie matczyno-synowskiej miłości. Czy uda im się pogodzić z przeszłością zanim Yuriko całkiem zniknie?
Sto kwiatów to powieść, pełna głębokiego smutku i melancholijnej refleksji. Kawamura pisze w prosty, niekiedy naiwny sposób, co dla bardzo wymagającego czytelnika czasem może być wadą. Powieść, którą tworzy, jest jednak pełna trudnych, choć w bardzo wrażliwy sposób przedstawionych emocji i skłoniła mnie do wielu przemyśleń. Tematyka Stu kwiatów przypomina mi Podziemie pamięci Yōko Ogawy. Opisała w nim – w mistrzowski sposób – temat znikania, tożsamości nas, po kawałku odchodzących, i zanikającej pamięci. Kawamura podnosi podobne refleksje, jednak ujmuje je w ramy realistycznej, mniej abstrakcyjnej historii, której fabuła – czy tego chcemy czy nie – może w którymś momencie stać się udziałem życia każdego z nas.