Tokyo Express to pierwsza powieść jednego z ojców japońskiego kryminału, Seichō Matsumoto, która ukazała się w 1958 roku.
Pewnego styczniowego dnia policja zostaje wezwana na plażę w Zatoce Hakata do dwóch ciał – kobiety i mężczyzny. Szybko orzekają, że jest to samobójstwo kochanków, a przyczyną zgonu: wypicie soku z cyjankiem. Sprawa komplikuje się nieco, gdy na jaw wychodzi, że mężczyzna był jednym z państwowych urzędników zamieszanych w skandal łapówkowy. Choć nie ma żadnych przesłanek wskazujących udział osób trzecich, wśród japońskiej policji znajdują się sceptycy, którzy nie pozwalają na zamknięcie tej sprawy.
Tokyo Express to kameralny kryminał, w którym pierwsze skrzypce grają rozkłady pociągów. Trudno tę książkę odłożyć. Z napięciem (i narastającą frustracją) przerzucałam kolejne kartki, bo każdy nowy trop okazywał się prowadzić donikąd, a jedyny podejrzany – krystalicznie czysty. Wraz z głównym bohaterem traciłam powoli nadzieję na rozwiązanie tej zagadki, ale podobało mi się to. Podobało mi się, że nasz detektyw był tak ludzki – wkurzony, błądzący, popełniający głupie błędy przez zmęczenie. Jeśli też czujecie przesyt wybitnymi jednostkami w kryminałach i potrzebujecie nieco wolniejszej akcji, która toczy się na kilku japońskich wyspach – koniecznie sięgnijcie po Tokyo Express.